piątek, 22 października 2010
London calling. Unbroken.
Gdy tylko pojawiła się informacja o koncercie Unbroken w Londynie purpura wystąpiła na moją twarz z wrażenia i niedowierzania. Nie wiem co takiego ma w sobie ten zespół. Muzycznie nie jest to nic specjanego, nie ma co się oszukiwać. Jednak zauroczyłam się tym czymś co sprawiało, że zespół stał się wyjątkowy bardziej niż setki innych.
Gorączka kupowania biletów, podekscytowanie i wielkie oczekiwania podsycane przez kilka miesięcy.
Nie zawiodłam się ani trochę. To był koncert na którym chyba każdy chciałby być (chodzi oczywiście o atmosferę i klimat). Dużo mocy, wiele emocji i dziesiątki stagediving'ów.
Kilka słów nadmienić jeszcze muszę. Pan Dziki wspaniale się zajął nami za co niniejszym raz jeszcze dziękuję. Cudownie było zobaczyć polskich londonersów i spedzić z nimi trochę czasu. Dobry hang out i dobre jedzenie, klasa :)
pozdro dla typów i typiar.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Fajna wycieczka. Też jeżdział mna desce choć ostatnio nie mam na to czasu (program pit 2014). Ale w sumie zachęciłaś mnie: mam zamiar znowu odgrzebac dechę. Tym bardziej, że mam gdzie jeździć.
Prześlij komentarz